Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku. "
Powracając do rzeczywistości...
Udając się w stronę schodów na górę, obok mojej głowy przelatuje teczka. Gruba, przepełniona dokumentami teczka. "Pewnie mój ojciec znowu ma swoje humorki...". Pomyślałam i udając się do pokoju. Tam zalogowałam się na facebooka i zaczęłam przeglądać różne profile, różnych osób, aż natknęłam się na coś co mnie zainteresowało. "Poszukujemy fotografa i fizjoterapeuty do niemieckiej kadry narodowej w skokach narciarskich ! ".
To coś dla mnie ! Potrzebuje pracować w czymś normalnym żeby nabrać doświadczenia. Fotografia to moja pasja odkąd pamiętam, a to dobrze będzie wyglądać na świadectwie zakończenia szkoły. Jeszcze jak moja matka żyła, jeździłam z nią na różne konkursy i robiłam zdjęcia. Była ona fizjoterapeutką skoczków Niemieckich.
Postanowiłam że wyśle moje zgłoszenie i poczekam.
- Tato, idę z koleżankami do klubu ! - krzyknęłam spoglądając na pustą przestrzeń domu.
- Idź, co mnie to obchodzi ! - rozległ się jego ponury głos.
- Powinna cię chyba interesować twoja córka ! - krzyknęłam, wychodząc i zatrzaskując drzwi.
Jak on tak może ?! Przecież ja jestem i zawsze będę jej córką ! Nie mogę sobie tego wydarować.
Idę chodnikiem i każdy kto obok mnie przechodzi mieży mnie wzrokiem. Tak tylko zgaduję, że wyrobiłam sobie u nich opinie "Tania Dziwka". No trudno...
Wchodzę do klubu, zdejmuję płaszcz i wchodzę na salę gdzie wszyscy świetnie się bawią. W moje oczy rzuca się Amber, która swoją jaskrawą, zieloną sukienką rzucała się w oczy.
- Ej, Mari ! Żyjesz ? - szturchnąłem chłopaka.
- Taaakkk... Zaraz wrócę - odszedł od stolika i zaginął w tłumie tańczących osób. Siedzę i się przyglądam wszystkim, by tylko namierzyć Krausa. Nigdzie go nie było... Aż po dziesięciu minutach podchodzi do mnie z jakąś śliczną, ciemnowłosą dziewczyną.
- Andreas, poznaj Valerie. - uśmiechnęła się i podała mi rękę.
- Andreas - odwzajemniłem uśmiech i podałem jej rękę.
- Valerie, ale mów mi Lerie.
Usiedliśmy przy stoliku i zapadła niezręczna cisza, którą ja przerwałem.
- Tooo... Skąd się znacie ?
- Moja matka, przyjaźniła się z jej matką, puki... - zawiesił się Kraus.
- Puki co ? - spytałem zaciekawiony.
- Puki nie zmarła... - dokończyła dziewczyna ze smutkiem na twarzy.
- Przepraszam - powiedziałem zwracając się do dziewczyny.
- Dobra, nie przejmuj się - wymusiła fałszywy uśmiech.
- To, czym się teraz zajmujesz ? - zmienił szybko temat Marinus.
- Fotografią - odpowiedziała
- To może dołączysz do naszego sztabu ? Poszukują własne fotografa i fizjoterapeutę. - rzuciłem z uśmiechem.
- Nieeee... Nie jestem gotowa na taką pracę. Przepraszam muszę już iść bo dziewczyny czekają - uśmiechnęła się w wstała.
- Mieszkasz tam gdzie przedtem ? - spytał Marinus.
- Tak, jak chcesz możemy się spotkać... Jutro ?
- Będę o szesnastej. A Andreas też może ? - on coś kombinuje ? Tak, na pewno tak.
- Oczywiście. Pa - zniknęła w tłumie tańczących osób.
Siedzieliśmy tam do może trzeciej nad ranem. Nie wiem kiedy oni zdążyli się tak poopijać.
Oczarował mnie tym swoim uśmiechem, tymi błękitnymi oczami i to pierwsze wrażenie zrobił na mnie genialne, ale nie dam się łatwo. Nie będę brneła w związek z kolejnym skoczkiem narciarskim. Już jeden mnie dość skrzywdził. Zaufałam mu, a on mnie zdradził...